Dzisiaj trochę z innej beczki…
Też będzie przepis, ale nie taki stricte kulinarny, tylko na… pastę do zębów! Tak, robię własną pastę do zębów już od kilku lat i to z dość dobrym skutkiem. Każdy, kto miał okazję zobaczyć mnie na żywo, widział, że uzębienie posiadam kompletne. A niektórym nawet udało się dostrzec, że jego odcień jest jakby taki bielszy niż kiedyś. 🙂 Nie wiem do końca czy to zasługa owej pasty. Niemniej ja ją sobie chwalę. W tym momencie pewnie większość z Was się zastanawia, po co zadawać sobie tyle trudu, skoro sklepowe półki uginają się od wszelkiej maści past do zębów, a ich ceny nie są jakieś szczególnie zawrotne.
Ano chodzi tutaj o fluor.
Pewnie niektórym z Was, zwłaszcza jeśli macie za sobą jakiś epizod związany z chorobą tarczycy, Hashimoto, itp. obiło się o uszy, że należy unikać tego pierwiastka, bo może on wykazywać działanie szkodliwe dla naszych organizmów (między innymi właśnie na tarczycę). Zaznaczę przy tym, że jest to ten sam fluor, który ponoć tak dobrze robi naszym zębom, że w szkołach zwykło się robić akcje fluorowania. No właśnie problem polega na tym, że nie bardzo istnieją jakieś dowody naukowe na to, że fluor jest taki super dla zębów. Natomiast niezliczone badania mówią, że ze względu na jego toksyczność trzeba z nim uważać. Nadmiar fluoru odkłada się bowiem w organizmie i truje nas od środka. A można się na niego natknąć na każdym kroku. Zaczynając od wody pitnej przez nawożone warzywa i owoce, a na suszu herbacianym kończąc. Efekt jest taki, że jesteśmy wystawieni na działanie fluoru z różnych źródeł, co skłoniło mnie do jego unikania przynajmniej pod postacią pasty do zębów. No dobrze, z czarnej herbaty też zrezygnowałam… 🙂
Pasta bez fluoru
Na rynku jest dostępna całkiem spora gama past bez fluoru i gdyby to był jedyny podejrzany ich składnik, to pewnie zakupiłabym taką i nie robiła afery… 🙂 Ale fluor nie wyczerpuje tej listy. Jak to zwykle bywa, w kosmetykach produkowanych na skalę przemysłową znajduje się od groma innego syfu (szczegóły w tym artykule). Stąd pomysł na własnoręcznie robioną pastę do zębów. Inspiracja przyszła zaś z tej strony. Ale nie byłabym sobą, gdybym czegoś w tej recepturze nie namieszała, więc u mnie wygląda to w następujący sposób:
Przepis na naturalną pastę do zębów bez fluoru
Składniki:
1/3 szklanki glinki bentonitowej
1/4 szklanki wrzącej wody
1 łyżka oleju kokosowego
1/4 łyżeczki drobnej soli himalajskiej
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Spora szczypta suszonej stewii
8 kapsułek węgla aktywnego lub ewentualnie lekarskiego
10 kropli eterycznego olejku miętowego
10 kropli eterycznego olejku z drzewa herbacianego
8 kropli eterycznego olejku z gożdzików
Sposób przygotowania:
W porcelanowym naczyniu wymieszaj glinkę bentonitową, sól, sodę oczyszczoną i węgiel (zawartość kapsułek). Najlepiej użyć do tego plastikowej szpatułki lub łyżki, gdyż glinka nie powinna mieć kontaktu z metalem. W osobnym naczyniu stewię zalej wodą i odstaw na chwilę do zaparzenia. Gdy odrobinę ostygnie, przecedź i napar ze stewii wlej do glinki. Dodaj olej kokosowy i mieszaj dopóki się nie rozpuści. Na koniec dodaj olejki i dobrze wymieszaj. Najlepiej przechowywać w plastikowym pojemniczku.
Użyte przeze mnie olejki mają silne działanie antyseptyczne i antybakteryjne, a dodatek węgla ma w założeniu sprzyjać utrzymaniu białego odcienia szkliwa.
Korzyści i efekty
Taka porcja pasty starcza na bardzo długo. Przy 2 użytkownikach na jakieś pół roku. Jedyny minus tej pasty to fakt, że jest dość brudząca, także trzeba zwiększyć częstotliwość mycia armatury łazienkowej. No i trzeba się trochę oswoić z nową konsystencją, bo nie zachowuje się ona tak, jak tradycyjne pasty. W kontakcie z ciepłem ust staje się dość płynna. Na początku może to lekko zaskakiwać, ale to jest kwestia przyzwyczajenia.
Efekty. Ciężko jednoznacznie stwierdzić co jest efektem stosowania pasty, a co wynikiem innych zmian. Jednakże od dłuższego czasu nie mam problemów z dziąsłami, ubytkami a także kamieniem nazębnym, co wcześniej było normą. Fakt, że mój sposób odżywiania sprzyja zdrowiu jamy ustnej (za degenerację zębów w największej mierze odpowiadają węglowodany, których spożywam niewiele). Dodatkowo traktuję zęby myjką pod ciśnieniem, czyli stosuję irygator dentystyczny. Posiadam ten model i jestem z niego zadowolona. Pozwala bardzo skutecznie pozbyć się wszelkich resztek jedzenia. Wiem, że to obrzydliwe, ale nie sądziłam, że tyle tego zostaje w przestrzeniach międzyzębowych!!! Na pewno zapobiega też osadzaniu się kamienia nazębnego.
Podsumowując, bardzo polecam powyższe sposoby na zachowanie higieny jamy ustnej. Ja oprócz nich stosuję dodatkowo płukanie jamy ustnej olejem. Brzmi dziwacznie? Też tak kiedyś na to patrzyłam, a teraz jest to jeden z obowiązkowych punktów każdego poranka… 🙂 I nie omieszkam nie napisać o tym kiedyś na blogu…
Jeśli natomiast nie macie siły, ochoty ani czasu przygotowywać pasty samodzielnie, to polecam zapoznać się z tą ofertą naturalnych produktów higieny jamy ustnej – może uda Wam się znaleźć tam rozwiązanie dla siebie.
A może znacie jakieś inne naturalne metody dbania o higienę jamy ustnej? Jeśli tak, to zachęcam do dzielenia się nimi w komentarzach!
Materiały źródłowe:
Korzystne i szkodliwe działanie fluoru
Fluor niszczy zęby